Ego – nasz przyjaciel czy wróg? Część 1/2

Czy naprawdę musimy gonić za tym, by być kimś innym, żyć w ciągłym strachu i poczuciu niedoskonałości?

Wyobraź sobie, że gdzieś w świecie, ba, na wyciągnięcie ręki, istnieje osoba, którą sobie wymarzyłeś. Ma charakter, który wydaje Ci się bezbłędny, wygląd jak ze snów. W przyszłości może to być Twój szczery przyjaciel, doskonały kochanek, pomocny sąsiad czy oddany współmałżonek. Okazuje się, że ta osoba jest bliżej niż myślisz – idzie na imprezę, na której i Ty będziesz. Masz okazję spotkać się z nią, poznać ją, zamienić z nią kilka słów, ale jedyna myśl, która przychodzi Ci do głowy, to: „nie zaryzykuję, bo na pewno nie osiągnę sukcesu”. Chcąc uniknąć rozczarowania stawiasz siebie na przegranej pozycji, obniżasz wymagania, rezygnujesz z zaspokajania własnych potrzeb, robisz rzeczy wbrew sobie lub w ogóle nie podejmujesz działań. Dlaczego? To nic innego niż nasze Ego, które próbuje zdominować nas i nasze próby podjęcia decyzji zbliżającej nas do upragnionego celu.

Ego można rozumieć i nazywać na wiele różnych sposobów – w filozofii czy psychologii określa się je na przykład jako „jaźń” – jedną ze struktur osobowości, dopełnienie życia, które znajdziemy w człowieku obok Id i Superego. Jednak choć o Ego tak pisał Zygmunt Freud, to nie tylko on pochylił się nad tym żeby zrozumieć czym ono tak naprawdę jest. Ten austriacki lekarz żydowskiego pochodzenia, neurolog, twórca psychoanalizy ustalił, że Ego chce rządzić, być mocne, chce mieć kontrolę, bo pełni funkcje obronne żeby lżej nam było znosić przykre doświadczania. To ono wydaje w naszym imieniu oceniające, negatywne decyzje przez które boimy się iść naprzód. Głównym lękiem Ego jest lęk przed nieistnieniem, więc jeśli ma ono jakiś problem, to w taki właśnie sposób daje o sobie znać. Ego w rozumieniu freudowskim powinno także dawać nam balans pomiędzy popędami a instynktem żebyśmy mogli radzić sobie z rzeczywistością.

Kolejnym aspektem w postrzeganiu Ego jest to, że nie da się go wyzbyć, bo jest częścią naszej tożsamości, o czym dowiedzieć możemy się na przykład z wierzeń hinduizmu. Dlatego tak ważne w życiu jest to, by nauczyć się miłości do siebie gdyż dzięki temu zrozumiemy, jak wielką stanowimy wartość, że jesteśmy wystarczający. Praktyki zawarte w tej religii mówią nam o tym, że powinniśmy zrozumieć, że jesteśmy duszą, a nie ciałem, a myśl o tym, że Ego odnosi się do ciała jest określane mianem „Fałszywego Ego”.

Dla odmiany, Karol Gustaw Jung – szwajcarski psychiatra, psycholog, naukowiec i artysta, określa Ego holistycznie – jako „ja”, postrzegając „ja” w rozumieniu całości osobowości – jako rozumienie istnienia a także pamięci umysłu razem. Dlatego też w jego koncepcji dostrzec możemy takie pojęcie jak „rozszczepienie ja” – podział naszego ja, podział centrum, kiedy to część treści psychicznych odnosi się do jednego „ja”, a kolejna część do drugiego „ja”.

Co ciekawe, w buddyzmie, znajdziemy dwie nauki dotyczące Ego. Najogólniej mówiąc buddyzm postrzega Ego jako świadomość siebie, odrębnego bytu, jednocześnie będącego złudzeniem. Ego pojawia się wraz z pojawieniem się w nas myśli i znika wraz z nimi. Jedna z doktryn w buddyzmie podkreśla brak „ja”, mówi o złudzeniu osobowości. Nauka absolutna w obrębie tych samych wierzeń mówi o tym, że żadne Ego nie istnieje, choć wśród ludzi, którzy urzeczywistnili prawdziwą naturę umysłu, dostrzec można procesy, które świadczą jednak o jego istnieniu.

Zatem może warto to wszystko połączyć, by zrozumieć Ego? Spróbujmy odnaleźć w sobie spokój i spojrzeć w głąb siebie. Przecież nie musimy gonić za tym, by być kimś innym, żyć w ciągłym strachu i poczuciu niedoskonałości. Spokój i akceptacja sprawi, że będziemy realizować siebie, rozwijać swoje pasje, w szczęściu i z błogością spoglądając na innych. Przestaniemy odczuwać niepokój, nauczymy się okiełznać te negatywne emocje, rozumiejąc, że są one tylko myślami i realnie nie stanowią zagrożenia w naszym życiu, a jedynie przeszkodę, by iść na przód. Przestaniemy oceniać innych, poddawać krytyce ich zachowanie, czy deprymować ich na co dzień. Kiedy będziemy pogodzeni ze sobą, to dopuścimy wszystkie złe myśli do siebie, ale zastąpimy strach, który przynoszą, miłością i zaczniemy robić to, przed czym wszyscy się tak bardzo wzbraniają, czyli „myśleć pozytywnie”. Zrozumiemy, że to ego nami manipuluje wpędzając nas w poczucie winy, niepewność, przerażenie. Nie można jednak zapomnieć o tym, że Ego to także my sami. Nasze cechy charakteru i decyzje, które podejmujemy. Być może lepiej przyjrzeć się naszemu Ego z bliska i nauczyć się z nim żyć, traktując jako przyjaciela? Kiedy zagrożone Ego chce żebyśmy tkwili w obecnej sytuacji, chce nas kontrolować, co nas osłabia do tego stopnia, że nie widzimy dalszej nadziei, należy zobaczyć zmiany, dobro i pozytywne nastawienie w zachowaniu innych – tych, od których możemy czerpać pozytywne nastawienie. Miłość do siebie blokuje negatywne przesłanki Ego i gdy to zrozumiemy, będziemy mogli w całości i bezwarunkowo przekazać miłość kolejnym ludziom – bez krzywdzenia siebie i innych.

Tyle z teorii, a jak to wygląda w praktyce? Zapraszam na część drugą tekstu „Ego – nasz przyjaciel czy wróg? Część 2/2”

Powiązane wpisy

Komentarze