Mniej znaczy więcej

Zastanawiam się kiedy faktycznie jestem, a kiedy tylko bywam, kiedy patrzę, a kiedy widzę, kiedy słucham, a kiedy naprawdę słyszę. Jak często pozwalam sobie na bycie uduchowioną w codzienności, a jak często szukam bodźca, w postaci ceremonii, wyjazdu czy medytacji, by się nią stać.

Szukając korzeni wyrazu duchowość doszłam do hebrajskiego rûah, oznaczającego tchnienie, wiatr, a także starogreckiego pneúma, które oznacza po prostu oddychać.

Zatem oddycham, jestem tchnieniem, jestem wiatrem. Mój oddech jest początkiem, ja jestem początkiem, czystą esencją duchowości. Wszystko co poza jest tylko dodatkiem. Nie potrzebuję szukać na zewnątrz, nie potrzebuję odbyć żadnej podróży, wyczyścić zapisów karmicznych, okadzić mieszkania czy pojechać na vipassanę, by stać się istotą duchową. Wszystko sprowadza się do oddechu, powietrza, które delikatnie stymuluje przednią ściankę mojego gardła penetrując wszystko co wewnątrz. To moja najpiękniejsza podróż, most między tym co widoczne, a głęboko ukryte. Mogę go kontrolować, a także oddać się jego swobodnemu biegowi, zapomnieć o nim, a on i tak będzie. To moja brama do doświadczania. Może właśnie teraz, biorąc wdech, czujesz delikatne łaskotanie we wnętrzu dziurek od nosa, może czujesz chłód wpadającego powietrza, jego suchość, może jakiś zapach?

Natura cały czas nas stymuluje, by pomoc nam doświadczać tego co tu i teraz, by przywoływać nas, za pomocą subtelnych odczuć w ciele, do chwili obecnej. Nieważne czy biegniesz na tramwaj, gotujesz obiad, spacerujesz czy siedzisz w pracy – masz wybór czy jedynie bywasz w tych wszystkich momentach, czy faktycznie w nich uczestniczysz, oglądasz je, czy faktycznie je widzisz. Masz wybór czy świadomie oddychasz, czy robisz to bezwiednie i właśnie ta świadomość, najprostsza w swojej istocie, sprawia, że kroczysz na duchowej ścieżce.

Chciałabym zaprosić Cię do pięknego doświadczenia, a jedyne czego potrzebujesz to kawałek podłogi, chwili czasu i uważności. Usiądź w siadzie skrzyżnym, zakotwicz u podłoża swoją miednicę, w której płynie energia seksualna, a górną część ciała oddaj swobodnemu przepływowi, delikatnemu ruchowi. Twoje korzenie zakotwiczone są głęboko i stabilnie w ziemi, a górna część ciała, z ogromną czułością, lawiruje na boki jak liść na wietrze, które jednak stale przytwierdzony jest do gałęzi. Zamknij oczy i doświadczaj obecności ducha w każdym oddechu. Poczuj powietrze wystawiając dłonie, zacznij delikatnie je dotykać, muskać, czując jak ten dotyk oddawany jest równocześnie Tobie. Oddech zadziewa się w twoim organizmie cały czas, coś stale w Ciebie wchodzi i wychodzi, powietrze stale stymuluje twoje nozdrza, gardło, powiewa po karku, policzkach, udach. Skupiając się na tym, przy każdej czynności, możesz odbywać najpiękniejszą duchową podróż gdziekolwiek jesteś. Mniej znaczy więcej.

Mniej bodźców zewnętrznych to zaproszenie to czucia tego co głęboko ukryte, do esencji, do ducha. Tam gdzie pozornie nic się nie dzieję tworzy się pełnia.

Powiązane wpisy

Komentarze