Byłem męską prostytutką i tego nie wymażę

Gdzie kończy się kontrola, a zaczyna zaufanie. Gdzie jest granica między tym, co zatrzymać tylko dla siebie, a tym, co możemy sprzedać innym. Czy miłość, która przynosi ból, jest nadal miłością? I kiedy rodzi się wstyd? Nie wiem do dziś, dlaczego nie zadałam wielu pytań, o których marzy dziennikarz, kiedy ma przed sobą męską prostytutkę. Bo też nie wiem, kiedy ten wywiad przestał być wywiadem, a stał się rozmową, może nawet spowiedzią. Szłam na spotkanie i zastanawiałam się, jak on wygląda. Miałam w głowie sporo klisz, wiele przeczytanych artykułów o sex workerach, trochę tekstów o sadyzmie seksualnym i na świeżo obejrzany film „Powodzenia, Leo Grande”. Czy coś się po tych trzech godzinach zmieniło?

Chcę mówić o tym, co przeżyłem i pokazywać, w jakim dziś jestem miejscu. Nie nazywam się coachem, mentorem ani szamanem. Jestem mężczyzną, który spędził lata w piekle ludzkich dewiacji, doświadczył bólu, upokorzeń, wstydu, władzy, mocy, przyjemności i miłości. Z tego się składam, to mnie ukształtowało. O tym piszę – mówi twórca profilu My Rules. Historia męskiej dziwki. 

Nie zgodziłeś się na upublicznienie imienia ani wizerunku. Dlaczego?

– Moi rodzice wciąż żyją w jednym z tych małych polskich miasteczek, gdzie ludzie się znają i mówią sobie dzień dobry na ulicy. Nie wybaczyliby sobie, gdyby się dowiedzieli, co mnie spotkało, czego doświadczyłem. Byłby to dla nich szok. Czuliby się winni.

Słusznie?

– Nie mam do nich żalu, świetnie się kamuflowałem. Nauczyłem się tego bardzo szybko, wiedziałem co jest dla dorosłych do przyjęcia, a co nie. To, co mnie się przydarzało nie było.

Opowiesz mi o tym?

– Chodziłem do przedszkola, był 1986 rok, wakacje. Miałem sześć lat, był to ostatni rok przedszkola. To były te czasy, kiedy dzieci bawiły się na podwórkach i w piwnicach, ciężko nas było ściągnąć z powrotem na kolacje. Dobrze pamiętam nasz wielorodzinny dom, z częścią magazynową, opuszczonym mieszkaniem na którymś z pięter i strychem, gdzie ktoś przytaszczył stare sofy. Na poddaszu był świat dziecięcych niewinnych zabaw. Spora przestrzeń, gdzie można ganiać się w berka, a nawet kopać piłkę. Niewinne zabawy skończyły się, kiedy do jednego z mieszkań wprowadziła się Ania. Miała z 17 lat, a dla mnie – gówniarza – była ładną, dojrzałą kobietą o ponętnych kształtach, które już wówczas potrafiłem zauważyć i docenić. Pewnego dnia, kiedy zostaliśmy sami, usiadła na krześle, rozpięła bluzkę i zapytała, czy chce dotknąć jej piersi. I tak zaczęły się nasze potajemne schadzki, podczas których obmacywałem ją, dotykałem, głaskałem. Widziałem, że ją to podniecało, obserwowałem z zaciekawieniem jak twardniały jej sutki, podobało mi się to, może nawet czułem się w jakiś sensie wyróżniony. 

Opowiadałeś o tym komuś?

– Byłem tak zafascynowany Anią i jej ciałem, że chciałem się tym, co robimy na strychu, pochwalić.  W przedszkolu zdradziłem więc koledze, że dotykałem cycków dorosłej kobiety. Dokładnie tak powiedziałem. Wtedy wstał, podszedł do wychowawczyni i jej o tym powiedział. Naskarżył na mnie. Siedziałem w kącie cały dzień i bałem się wracać do domu. Spodziewałem się afery, wezwania rodziców, kazań. Ale nic się nie stało. Wtedy zrozumiałem, że mogę to robić bezkarnie, byleby nikomu nie mówić. Tak więc nadal chodziłem na strych. Po pół roku Ania zaczęła posuwać się dalej i dalej. Maltretowała mnie, zakładała klamerki na mojego penisa i jądra, kopała w krocze, kiedy zbyt szybko się podniecałem. 

Dlaczego się na to godziłeś?

– Myślałem, że właśnie tak wygląda miłość. Byłem zakochany tą pierwszą wielką namiętnością chłopca do starszej kobiety, która przekonywała mnie, że wszystko, co robi, a co sprawia mi ból dzieje się dla mojego dobra. Wierzyłem jej, godziłem się, nigdy nie protestowałem.

Czułeś wstyd?

– Poczułem go, kiedy przyprowadziła pierwszy raz swoją koleżankę. Tak, bo po roku Ania zaczęła się mną dzielić. Wyśmiewać mnie przed rówieśniczkami, upokarzać, traktować moje ciało jak przedmiot. Czułem wtedy ból, zażenowanie i wstyd. To bardzo mocno wpłynęło na moje poczucie wartości jako człowieka, jako dziecka.

– Nie mogłeś tego przerwać?

– Nie byłem w stanie, rozgrywała to emocjonalnie, a ja czułem się jak odurzony. Rodzice byli zajęci sobą, chodzili do pracy, mama gotowała później obiad, tata albo zarabiał za granicą, albo siedział w pracowni. Wieczorami my z siostrą szliśmy do pokoju, oni przed telewizor. Nie było rozmów o szkole, relacjach, a co dopiero o ciele czy seksualności. Kompletnie nie zauważali, że moje życie odbiega od życia rówieśników w moim wieku.  

Miałeś w szkole kolegów?

– Stawałem się outsiderem, rówieśnicy instynktownie mnie odrzucali. Akceptowałem to. Nie chciałem, by ktoś odkrył to, co robię z dziewczynami na strychu. Nie chciałem, by wiedzieli, że jestem laleczką, zabaweczką, podświadomie to chroniłem. Dziś wiem, że zacząłem wówczas wyłączać emocje, czułem, że w tym co robię jest coś nie tak. Bałem się tego, co powiedzieliby o tym inni, bałem się społecznego, plemiennego odrzucenia. Osądu, może nawet kary.

Jak te doświadczenia wpływały na postrzeganie kobiet?

– Bałem się i fascynowały mnie, czułem się wybrany i wzgardzony. To był cały wachlarz emocji i uczuć. Maltretowanie psychiczne, zmuszanie do seksu oralnego, pierwsza inicjacja seksualna w wieku ośmiu lat. Prowadziłem podwójne życie. Nie wiedziałem co to jest zły dotyk, ale przecież czułem, że jest w tym coś nienaturalnego. Ania była atrakcyjną dziewczyną, ale nigdy nie widziałem jej części życia z rówieśnikami. Wiedziałem, że jej ojciec jest pijakiem, w domu wybuchały awantury, nie wiem, co wydarzało się za ich drzwiami, nie mówiła o tym, czułem, że uciekała przy mnie od tego.

Próbujesz ją tłumaczyć?

– Szukam odpowiedzi, nie chodzi o usprawiedliwianie. Chciałbym wiedzieć, dlaczego? Jaki schemat zaistniał, co sprawiało, że była tak sfrustrowana i miała taką niechęć do mężczyzn. Dlaczego się na mnie wyładowywała.  

A dlaczego ty się na to godziłeś?

– Nie wyobrażałem sobie wówczas innej miłości. Nie miałem pojęcia, że może być prawdziwa, czysta. W tym co robiłem było pożądanie, chemia, ale też chęć chronienia siostry, która również podobała się Ani. Nie chciałem, by ją skrzywdziła. 

– Czyli miałeś poczucie, że wydarza ci się krzywda? 

– Kiedy dziś o tym myślę, to tak. I to przez całe lata we mnie rosło, dławiło, choć przecież było nienazwane. Rodzice widzieli we mnie zwykłego chłopaka, a ja przecież nie miałem zwykłego życia. Kiedy skończyłem 15 lat mój ojciec złożył mi życzenia, pogratulował dorosłości i powiedział, że od tej pory mam sam zarabiać na życie. Kiedy myślę dziś o nim, zaradnym, męskim, stanowczym i konsekwentnym człowieku, to wiem, że mi imponował, był naprawdę autorytetem, mimo iż sam nie miał ojca.

– Żałujesz dziś, że mu nie opowiedziałeś o Ani?

– Nie żałuję niczego. Myślę, że to były czasy wyparcia i nie mam nikomu za złe, że nie dostałem pomocy.  

– Co stało się z Anią?

– Miałem 12 lat, kiedy wyprowadziła się z miasta. Zostałem sam, poczułem cholerną samotność, coś bardzo bliskiego umieraniu. To była swoista emocjonalna stagnacja. Przez trzy miesiące siedziałem w domu w stanie depresyjnym, której nie potrafiłem zrozumieć. Czułem, że przeżywałem żałobę. Szukałem zajęcia, ojciec rzeźbił, pomyślałem, że może w tym zajęciu znajdę jakąś odskocznie. Pamiętam, jak kiedyś ześlizgnęło mi się dłuto, prosto w brzuch i poczułem dziki ból. Taki, który sprawiłem sobie sam. I pojawiała się ulga. Zrozumiałem wówczas, jak bardzo mi tego brakowało. 

Szukałeś później tego bólu?

– Szukałem, choć wcale tak o tym nie myślałem. Jeszcze nie rozumiałem, że zacząłem wpadać w autodestrukcyjną pułapkę.

– Jak wyglądały wtedy twoje relacje z dziewczynami?

– Potrafiłem podejść do koleżanek z klasy równoległej i zapytać w dość perfidny sposób; i co, pójdziesz do liceum z dziewictwem? W taki sposób składałem ofertę na tzw swoją usługę.

Brałeś za to pieniądze?

– Nie, nie brałem. Widziałem czego chcą i wykorzystywałem to. Chciałem uprawiać seks i to dostawałem.

– Co z tego miałeś? Przewagę?

– Po tym co mnie spotkało miałem świadomość dominacji. Tak, masz rację, przewagi, której wcześniej, kiedy byłem wykorzystywany nie miałem. Dopiero z czasem zrozumiałem, że już wtedy z Anią ją miałem, ja byłem jej panem, bo to do mnie przychodziła, tylko nie wiedziałem jak z tego korzystać.  Nie miałem na ten temat zbyt wielu przemyśleń do momentu, kiedy moja siostra zorientowała się, że przespałem się z połową jej klasy i wkurzona powiedziała, żebym szedł się leczyć. Dała mi do zrozumienia, że jest to nienormalne.  

– Też tak myślałeś? 

– Inicjowałem spotkania seksualne, bo czułem mentalną przewagę nad kobietami, wiedziałem, że jestem dojrzały, znałem świetnie anatomię, miałem doświadczenie i cały czas się dokształcałem. Czytałem Wisłocką i książki o tematyce seksuologicznej. Chciałem być w tym dobry. Nie, nie czułem, że to nienormalne.

Szukałeś ekstremalnych doznań?

– W seksie nie. Nie miałem jednak blokad przy realizacji najbardziej wybujałych fantazji kobiet. Byłem dojrzalszy, jeśli chodzi o strefę seksualną od moich kolegów. Przyprowadzałem do domu starsze kobiety, umiałem nawiązać kontakt, słuchałem ich, rozumiałem. No i oczywiście zaspokajałem tak jak tego chciały.

– Jak się uczyłeś?

– Chciałem wychodzić poza schematy. Chodziłem do technikum, gdzie cały czas byłem tłamszony: trzymaj się podręczników, słyszałem. Uciekałem z lekcji, bo odbierano mi frajdę z bycia kreatywnym. Zacząłem szukać ulgi w sportach ekstremalnych i totalnym fizycznym upodleniu. Startowałem w trójboju, dostawałem nagrody, wyjeżdżałem na obozy. Na jednym z nich zaczął się mój romans z nauczycielką, co nie przeszkadzało mi mieć innych kobiet. 

– Podobałeś się im?

– Mieliśmy super grupę, przebojową, byliśmy rozpoznawalni w mieście, wszystkie dziewczyny chciały się z nami spotykać. To też oczywiście wykorzystywałem. Uprawiałem downhill, a potem jeździłem na desce, potrzebowałem skrajnych doświadczeń. Miałem kilka pasji, pojawił się też bmx i dirt ride. Żyłem na krawędzi, coraz bardziej destrukcyjnie. Wiesz, tak jak się mówi: żyj szybko, umieraj młodo. Co weekend imprezy, narkotyki, kobiety, aż skończyło się nieudaną próbą samobójczą. Miałem wtedy siedemnaście lat, zjadłem całą apteczkę leków, a było tam tego sporo.

– Dlaczego?

– Bo doszedłem do momentu, gdzie zwyczajnie zakochałem się i zostałem odrzucony. W momencie, kiedy wydawało mi się, że jestem niemal bogiem, usłyszałem od dziewczyny pierwszy raz słowo „nie”. Pamiętam, że leżałem w lesie przez cała noc, lał wtedy deszcz, a ja czułem, jak się zatapiam w ziemi. Coś lub ktoś nie pozwolił mi odejść, nazwij to jak chcesz, bo ja wiarę w Boga już dawno straciłem. Poczułem, że samobójstwo to nie rozwiązanie. Poczułem wtedy błogostan. Wróciłem do domu. Zacząłem chodzić na grupę wsparcia jako wolontariusz dla osób, które są uzależnione od seksu. Tam poznałem Natalię. Natalia była nimfomanką. W dzieciństwie gwałcił ją ojciec, miała przesrane. Zaprzyjaźniliśmy się, a ja nie wiem, dlaczego, poczułem, że mogę jej pomóc. Niestety, zabrakło mi czasu, Po dwóch miesiącach Natalia się powiesiła. To był koniec mojej „terapii”.

Co było w zamian?

– Praca w restauracji, gdzie nauczyłem się gotować i do dziś lubię to robić, wciąż był sport oraz pasje, tylko, że już po mojemu, nie by imponować innym. Awans w pracy zamienił się na stanie za barem. Tam wciąż miałem dostęp do kobiet więc żyłem w przekonaniu „czym się strułeś, tym się lecz”. Kobiety mnie zaczepiały, adorowały, a ja słuchałem i podawałem drinki i dawałem na koniec nocy to czego chciały, a potem znikałem. Żadnej nie odmawiałem. Pamiętam jak kumpel mi mówił: Nie wiem stary co ty robisz, ale kobiety ci ufają, otwierają się przed tobą.  Tam przy barze poznałem przyszłą matkę moich synów. 

– Czy byliście małżeństwem? 

– Tą część życia chce zachować dla siebie i ją chronić. To były dobre czasy. Nie były idealne, lecz nie najgorsze. Wyjechałem do Anglii pracować, zarobić na dom na rodzinę jaką próbowałem stworzyć. Sprzedałem pół majątku, by zainwestować w firmę kumpla. Na miejscu okazało się, że firmy w ogóle nie ma. Zacząłem sam działać, nauczyłem się w pół roku mówić po angielsku, wszedłem w branżę budowlaną. Wynająłem dom, zostałem na dłużej, myślałem, żeby poszerzyć działalność. Myśleliśmy z kolegą o dużej firmie budowlanej. Ufałem mu, podpisywaliśmy sobie dokumenty in blanco, wierzyłem, że nie mamy przed sobą tajemnic. Zniknął z dnia na dzień z pieniędzmi, zaliczkami od kontrahentów, a ja zostałem z bardzo dużymi długami.

– I wtedy znalazło się rozwiązanie?

– Siedziałem w barze, piłem whisky, aby się upić, kiedy przez czysty przypadek wpadł tam Mark. Nie widzieliśmy się już ponad 11 lat; to był ten sam człowiek, który na samym początku mojego pobytu w Anglii załatwił mi pracę w magazynie. 10 lat starszy ode mnie, porządny Angol. Nie wiedziałem do tej pory nic o jego życiu, ale wtedy usłyszałem, że także miał długi, że żył na utrzymaniu kobiet.  Wtedy też zdradził mi, że jego kochanka zaproponowała mu uruchomienie agencji męskich prostytutek. W Anglii prostytucja jest legalna, ale agencje nie. Działaliśmy pod przykrywką firmy, która wynajmowała luksusowe samochody. 

– Działaliśmy?

Szybko się zdecydowałem. Stawki zaczynały się od 300 funtów za godzinę; ja dostawałem połowę. Na takie pieniądze musiałem czasami pracować tydzień. Dobrze wyglądałem, miałem świetną sylwetkę, znałem angielski. Z tym, co przeżyłem, co miałem za sobą spokojnie mogłem to robić. Byłem przekonany, że mogę oddzielać ciało od emocji i duszy. Że potrafię się odciąć, nie czuć.  Nie miałem wówczas pojęcia, z jakimi emocjami się zderzę. 

Jak to sobie wyobrażałeś?

– Że będę uprawiał seks z bogatymi, pięknymi kobietami, że będą szybkie samochody, opera i szampan. Bardzo szybko zweryfikowałem te wyobrażenia. Bo w biznesie tym jest wiele bólu, cierpienia, dewiacji seksualnych i patologii. 

– Pamiętasz swoje pierwsze zlecenie?

– Tak, nie da się tego zapomnieć. Miałem być asystentem w trójkącie. Znałem imiona trzech osób, podjechałem w garniturze, samochodem, miałem w ręku aktówkę na dokumenty. Na miejscu okazało się, że była to para prawników i ich pies. Wyszedłem stamtąd z napiwkiem 1500 funtów plus to co zarobiłem za zlecenie z agencji. W samochodzie się rozpłakałem się, bo zrozumiałem, że moje granice wcale nie są tam, gdzie mi się wydawało. I że nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak daleko sięgają fantazje ludzi, którzy bawią się seksem, a tym bardziej moje i jak daleko mogę się jeszcze posunąć. Byłem przerażony. 

– Jak wytrwałeś cztery lata? 

– Nie wiem. Ruszyło jakieś koło, wkręciło mnie, choć czasami miałem wrażenie, że mnie żywcem łamie. Pieniądze, napiwki zagłuszały pytania, które się we mnie odkładały i nawarstwiały, pęczniały jak wrzód. Kręciłem filmy na imprezach swingerskich, z czasem zacząłem w nich sam uczestniczyć. Widziałem różne dewiacje, wynajmowały mnie kobiety niepełnosprawne i okaleczone. Tak jak Rose, którą zazdrosny maż oszpecił olejem z frytkownicy. Taka była jej wersja, nie sprawdzałem tego. Widziałem jej blizny i pierwszy raz użyłem wówczas viagry. Jej ciało mnie odrzucało. Zrozumiałem wówczas, jak bardzo jestem społecznie uwarunkowany, jak żywe są we mnie kulturowo-estetyczne wzorce. Żyliśmy w czasach wielkiego boom’u social mediów, gdzie ludzie dowartościowywali się selfikami. Przy Rose nauczyłem się dowartościowywać kobiece ciało w każdym aspekcie, niezależnie jak ono wygląda.  

Wzruszyłeś się.

– Tak, bo ta relacja mnie wyzwoliła, przeszedłem na inny poziom myślenia o relacji. Dzisiaj nawet myślę, że na inny poziom seksualności. To był ten moment, kiedy zacząłem patrzeć na ciało kobiety z szacunkiem. Wcześniej tego nie rozumiałem, nie doceniałem. 

– To był też ten moment, kiedy poczułeś, że nie da się odciąć ciała od emocji?

– Pierwszy raz zobaczyłem okaleczoną kobietę, a nie siebie. I to był paradoksalne proces akceptacji tego, co mi zrobiła Ania.Mam dużo blizn na swoim ciele, nie akceptowałem mojego ciała, nie podobałem się sobie. Te wszystkie autodestrukcyjne zachowania prowadziły do zagłady. Dzisiaj patrzę na to inaczej, dzisiaj naturalność dla mnie jest czymś pięknym, wyjątkowym. Oczywiście mieliśmy klientki po operacjach plastycznych piersi, które były piękne i wiem, że te operacje budowały ich samoakceptacje. Nie chce tego oceniać, a tym bardziej krytykować. Jeśli to komuś ma pomoc to jest ok, jeśli zaś robimy to pod wpływem czegoś lub kogoś to chyba warto się zatrzymać i o tym trochę pomyśleć.

– Nigdy nie chciałeś się zemścić na kobietach za to, czego doznałeś jako dziecko, za to, co ci zostało odebrane?

– Na pewno było to nieuświadomione, a z czasem zamanifestowało się wyraźnie. I stało się to podczas mojego ostatniego zlecenia, zgodnie z którym miałem zgwałcić swoją klientkę. Poczułem wówczas, jak mocno i głęboko siedzi we mnie chęć zemsty, choć nie chce tego dzisiaj nazywać „zemstą” a uwolnieniem. Pojawiły się retrospekcje z dzieciństwa, wrócił ból, rozpacz. Zrozumiałem wówczas, że w seksie nie może być agresji. Nie ma na nią miejsca. Ludzie mogą mieć swoje fantazje, fetysze, ale powinny one służyć radości, a nie cierpieniu. Po czterech latach z dnia na dzień zostawiłem agencję i te lata pracy, podczas których bywałem na planie kręcenia filmów pornograficznych, spotkań BDSM, w teatrach pełnych seksualnych dewiacji, na samym dnie piekła. Tam, gdzie odkryłem, że to mnie podnieca, że lubię czuć ból. Przerażało mnie to i fascynowało zarazem. Dzisiaj inaczej patrzę na seks, na ludzi, na kobiety.

– Jak się czułeś po powrocie do Polski?

– Stałem się cieniem człowieka. I na tym samym dnie, w którym się znalazłem od początku zacząłem powoli proces transformacji. Zajęło mi to sześć lat.

Od czego zacząłeś?

– Od zmiany otoczenia, ludzi. By to zrobić musiałem pokonać wszczepiony strach przed zmianami, zmierzyć się z głosami, w których padało: „sam nie dasz rady” lub „po co ci to, tu jest dobrze”. W moim życiu osoba, która nie wierzyła w moje możliwości była moja własna mama. Pamiętam jak dała łapówkę nauczycielce szkoły średniej, do której miałem zdawać, abym mógł się dostać. Dziś, kiedy o tym mówię, uświadamiam sobie jak trudną drogę musiała przejść, aby mieć tak małą wiarę we własne dziecko. O wszystkim dowiedziałem się, kiedy nauczycielka przyjechała do nas do domu i oddała mamie pieniądze. Powiedziała, że nie mogłaby ich przyjąć, bo zdałem na piątkę. Mama nie wiedziała, że jestem w pokoju obok i wszystko słyszę, pamiętam tylko tyle, że się rozpłakała. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy.

– Dlaczego o tym teraz mówisz?

– Bo wróciło to do mnie kilkanaście lat później budując we mnie przekonanie, że jeśli masz wokół siebie ludzi, którzy w ciebie nie wierzą, ciągną cię na dno. Nie chciałem wśród takich przebywać. Uciekłem z Anglii, odciąłem się, znalazłem pięknych ludzi, którzy pokazali mi czym jest miłość. Pokazali, że stanie w prawdzie wyzwala i uwalnia umysł, który dzisiaj mamy tak społecznie wąski. Teraz mam wokół wspierających przyjaciół, którzy we mnie wierzą, motywują, dodają skrzydeł. Dzięki nim zdecydowałem się nie sięgać po psychotropy, nie iść na skróty. Nie zagłuszać bólu i cierpienia, tylko je poczuć i objąć, zaakceptować. Moją pierwszą lekcją życiową była nauka wdzięczności. To był klucz do reszty. Poczułem wdzięczność do samego siebie za to kim jestem. Nauczyłem się kochać siebie, szanować, akceptować i doceniać.

– Było łatwo?  

– Żartujesz? Było cholernie ciężko. I nie przyszło od razu. Dziś to procentuje, przekopałem stajnie Augiasza, schodziłem na dno, mierzyłem się z frustracją. Byłem wściekły, że nie idę do przody, zrozpaczony, obolały, jednak to poszerzało moją świadomość, Zrozumiałem, że na wszystko jest czas i miejsce. Medytowałem, oddychałem, korzystałem z wszystkich możliwych ścieżek duchowych, budowałem dobrostan. Dzisiaj widzę moich dawnych znajomych i doceniam drogę, którą przeszedłem, uświadamiając sobie schematy, w jakich żyłem. Uwolniłem swój umysł.

– Miałeś na tej drodze mistrzów?

– Świat oferuje nam tylu mentorów, couchów, uzdrowicieli, którzy – mam wrażenie – powielają schematy, a przy okazji zapomnieli chyba uzdrowić siebie. Ich także spotkałem. Wielu terapeutów chciało mnie faszerować lekami, niektórzy nie podejmowali się pracy. Szybko zrozumiałem, że muszę się zwrócić do siebie, do swojego wewnętrznego lekarza, obudzić instynkt i zaufać sobie powoli. Tak się zbudowałem. Skupiam się dziś na sensualności, która nie ma nic wspólnego z seksem, a jest obejmowaniem życia, siebie i innych wszystkimi zmysłami. Wyraża się nie tylko w mowie ciała, tym jak się poruszamy, zachowujemy, jak wyglądamy, ale też w odbiorze tego, co otrzymujemy od świata zewnętrznego. Sensualność nie dotyczy tylko kobiet, dotyczy także i mężczyzn, dlatego chcę prowadzić warsztaty z każdym kto jest otwarty na przyjęcie tej prawdy. Pomagać innym odnaleźć w sobie nieodkryte do tej pory pokłady własnej wartości. Bez oceny. Pracuję z ograniczeniami, wiem, jak traumy z dzieciństwa i ze związków blokują przepływ życia, radość, dostęp do siebie. Sprawiają, że mamy krzywe wyobrażenie na swój temat. Ważne są dla mnie słowa, bo wiem, jak potrafią ranić, niszczyć. Nazywam rzeczy po imieniu, jestem w prawdzie i do takich właśnie słów, idących z trzewi, zachęcam innych.  

– Jak wykorzystujesz to, co przeżyłeś?

– Daję wsparcie, wyrozumiałość, szacunek, otwartość i zaufanie. Razem z Martinem Harmony chcemy stworzyć nowatorski projekt pracy połączony z głęboką sesją oddechową uwalniającą traumy oraz blokady z naszego ciała. To bardzo ważny i omijany aspekt w naszej transformacji, chcę by kobiety jak i mężczyźni bawili się seksem, odkrywali doznania, głębokie i wartościowe. Z traumami i blokadami nie da się czerpać przyjemności z tantry czy z seksu.  

– Mówisz o słowach i ich mocy. Dlatego zacząłeś pisać książkę?

– Zanim zacząłem pisać, długo budowałem świadomość mnie w tu i teraz. Stanąłem nagi przed sobą, by móc pójść dalej. Może to zabrzmi banalnie, ale pewnego dnia powróciła do mnie Natalia i poczułem, że mogę w jakimś sensie pomóc takim jak ona, jak ja. 

– Nie nimfomankom, a po prostu Kobietom. Możesz to nazwać misją, jak zresztą chcesz. Tak powstało konto My Rules, w którym obnażałem męskość. Mówiłem jacy my, samce potrafimy być, stworzyłem trzy proste archetypy jakimi się posługiwałem do zobrazowania samczego myślenia, bo byłem każdym z nich; chłopcem, facetem i mężczyzną. Mówię uczciwie, szczerze do bólu i otwarcie czego chcemy, jak się komunikujemy z kobietami, o naszych najgorszych obliczach. Współpracuję z psychologiem, z Katarzyną Ostrowską, wymieniamy uwagi, poglądy, razem piszemy posty, w których piszę o relacjach, o tym co przeżyłem, czego doświadczyłem. To jest moje życie.

– Tytuł książki Historia męskiej dziwki, który jest też nazwą twojego konta instagramowego jest dość mocny. Po co ci to?

– Wiem, że jest mocny, czuję, że w ten sposób mogę zwrócić uwagę na tematy, które są ważne społecznie. Na przemoc seksualną, której doświadczyłem jako dziecko, której doświadczają też kobiety, na sposób traktowania kobiet przez mężczyzn. Wiem, że się to trudno czyta, tylko wszystko, co piszę jest prawdą i brutalnie nazywam rzeczy po imieniu. Wiele osób zna moją historię, choć nie zna mojej twarzy. Spotykam się z hejtem, niezrozumieniem, ludzie mnie szufladkują, banują. Dwa moje poprzednie konta zostały zamknięte, ja jednak wiem, że warto to dalej robić. Książka ma się ukazać pod koniec tego roku, będzie to też symboliczny czas zamknięcia jakiegoś etapu. Mam już redaktora i drukarnie.  

Jeśli to nie misja, to co?

– Chcę głośno mówić o tym czym jest zły dotyk, a także o naszych potrzebach seksualnych, o tym czego pragną kobiety, a czego mężczyźni. O tematach tabu i niewygodnych relacjach, o erotycznych gadżetach, o tym czym jest BDSM i jak został wypaczony przez filmy. Jak porno ryje mężczyznom umysł i zakrzywia rzeczywistość. Chciałbym szczerze rozmawiać o naszej seksualności, tej męskiej, jak zaspokajać kobiety i o tym, że gra wstępna zaczyna się rana, od zrobienia kobiecie herbaty i wytłumaczyć, że orgazm jest w głowie, a nie w genitaliach. Nie wstydzę się kim byłem, wiem kim jestem dziś dzięki przeszłości. Nie chcę być mentorem, choć skończyłem szkołę mentoringu, nie chcę być szamanem, choć uczę się w szkole szamańskiej, nie potrzebuje tytułów, nie potrzeba mi sławy. Otwieram się na ludzi by coś przekazać, nie dzielić, a mnożyć. Chce coś dać.

– Twoi synowie znają twoją przeszłość?

– Nie. Jestem gotów, by z nimi o niej porozmawiać. Są już dorośli, mamy świetny kontakt. Wiem, że kiedyś siądziemy, a ja im opowiem swoją historię.

Powiązane wpisy

Natalia de Barbaro:  Nie trzeba żyć bitewnie. Zabawa też może okazać się drogą do wewnętrznej wolności

Ile razy trzymałyśmy łuk, napinałyśmy i strzelałyśmy do celu, czując gdzieś w trzewiach, że to nie nasza dyscyplina. A może było całkiem nieźle, przywykłyśmy, a nawet nam się podobało, choć przecież nigdy nie pytano, jaką tarczę chcemy przed sobą postawić. A Ty jaki miałaś wybór? Czy zamiast łuku brałaś czasami do ręki krosna, kolorowe nitki i zaczynałaś tkać. Kim jesteśmy, jakie mamy potrzeby, jaka energia nami kieruje. Czy czujemy wewnętrzną wolność, a może jesteśmy znieruchomiałe, choć w ciągłym ruchu. – Jak się ma twoja wewnętrzna Dziewczynka? A może dawno jej nie słuchałaś, nie pytałaś o nic – mówi Natalia de Barbaro, psycholożka, felietonistka, autorka między innymi „Czułej przewodniczki” i „Przędzy”

Komentarze

  1. Ależ to jest historia! Niesamowite, przez co musiał przejść bohater wywiadu 🤯 Pomijam już fakt, że na pewno nie opowiedział o wszystkim, co się działo w jego życiu. Wielkie uszanowanie za pracę włożoną w uporządkowanie tego wszystkiego w głowie.