Koniec to początek. Nie myśl, że to ostatnie lato Twojego życia.
Ten artykuł będzie, prawdopodobnie, jednym z kończących moje wakacyjne rozmyślania na temat rozłąki i straty. Do napisania jego skłoniły mnie wspomnienia związane z czasem letnich wojaży, kiedy jako dziecko pół wakacji spędzałam z przyjaciółmi na Pałukach. A także Ich przyjazd do mnie w okresie zwieńczającym czas wakacyjny, kilkadziesiąt lat później.
Jako młoda dziewczyna byłam przekonana, że kres wakacji jest równoznaczny z tym, że przez najbliższe miesiące nie będzie nic oprócz obowiązków. Że tracę z końcem lata relacje, radość, swobodę i wolność. Nie miałam pojęcia, że już za kilka lat, jako osoba pełnoletnia i posiadająca swoje źródło dochodu, będę w stanie wsiąść w pociąg czy autobus nie tylko w wakacje. Nie mówiąc już o tym, że będę przemieszczać się samodzielnie – autem. Wtedy byłam pewna tego, że mój świat kończy się zaraz po „nocy spadających gwiazd”, powtarzającej się każdego sierpnia, każdego kolejnego roku. Nie mam na myśli miłości, która ma kres wraz z ostatnim letnim zachodem słońca, bo takiej nie zaznałam. Mam na myśli pustkę, o której dziś wiem, że nie istnieje tudzież jest tym rodzajem straty, który daje nadzieję na nowe, być może na lepsze. Judith Viorst, amerykańska pisarka i dziennikarka, autorka książki „To, co musimy utracić” twierdzi, że utrata nierozerwalnie wiąże się ze wzrostem. Dlatego trzeba ją zrozumieć i zaakceptować, bo w przeciwnym razie może być ukrytym źródłem wielu problemów. Zatem jeśli coś się kończy, to tylko po to, by zrobić miejsce na nowe. Jestem tego wręcz pewna, bo wczoraj wróciłam znad morza, a dziś już odebrałam swoich przyjaciół z dworca PKP w moim mieście. Tych samych, których znam od prawie czterdziestu lat. Tych z Pałuk, znad jezior, które wtedy były dla mnie wszystkim – punktem zaczepienia, celem, śmiechem, miejscem wytchnienia, miłością, ciepłem, nieprzespanymi nocami i najpiękniejszym, co mogło mi się przytrafić. Dziś mam ich przy sobie. Z różnych powodów nie wszystkich, ale mawiają, że nie można mieć wszystkiego, z czym osobiście nie do końca się zgadzam.
Ale wtedy, dwadzieścia pięć, może trzydzieści lat temu, nie miałam pojęcia o tym, że kilkadziesiąt lat później, świat, a właściwie moje życie, zmieni się tak, że będziemy mogli mieć kontakt w każdej chwili oraz będziemy mogli spotykać się kiedy tylko zapragniemy. Kiedy więc myślę o małej dziewczynce, którą byłam, a która płakała przez 200 kilometrów podróży Dużym Fiatem do domu, zbierała na znaczek za zaledwie złotówkę i nie mogła spać w nocy, bo bała się, że to były ostatnie wakacje w życiu, to robi mi się autentycznie siebie samej żal. Bardzo chciałabym, by wtedy, dawno temu, ktoś mógł uświadomić mi, że to nie koniec świata, a wakacji, i że nie ma za czym płakać, bo jeśli nawet coś się kończy, to przecież tylko po to żeby zaczęło się kolejne.
Dużo czasu zajęło mi, by zrozumieć, że w życiu mamy etapy. Że życie jest książką, która ma więcej lub mniej rozdziałów, ale każdy z nich jest tak samo istotny i zasługuje na uważność. Wiele lat po tym, jak uświadomiłam sobie, że życie stoi przed nami otworem, przynajmniej do czasu gdy dopisuje nam zdrowie, popadłam w zastój, a ta myśl „o etapach” odeszła na dalszy plan, choć dopiero co wyszłam ze szpitala. Zatrzymałam się, a wręcz wpadłam w otchłań. Po tragedii, która mnie spotkała, o której nie będę teraz pisać, miałam epizod depresyjny, ale nie poprosiłam o pomoc. Później pojawił się w moim życiu ktoś, kto otworzył mi oczy na wiele spraw. Ktoś, kto sprawił, że poczułam się piękna, wartościowa i dotarło do mnie, że to, co spotkało mnie chwilę wcześniej, choć było dramatem, zrobiło mi miejsce na kolejne nowe. Moje myśli nabrały innego kierunku, otworzyłam oczy, a przede mną otworzyły się kolejne drzwi. Nie rozumiałam momentu, w którym ta osoba z mojego życia ot tak zniknęła, nie radząc sobie ze sobą. Dziś wiem, że w tej relacji mogłam dać z siebie więcej. Nie tylko próbować podać dłoń gdy tonęła, ale także nie dobijać gdy żadne z nas nie miało siły by iść dalej i dźwigać na barkach „żyćko”. Wtedy znowu myślami byłam z tą małą dziewczynką, która była przekonana, że jej świat dziś się skończył, ale zrobiłam coś innego. Poprosiłam o pomoc specjalistę. Dowiedziałam się, że jestem na tyle silna, że samodzielnie, ponownie stanę na nogi, co więcej – ten etap minie. Nie zauważyłam gdy światło w tunelu pojawiło się ponownie, byłam zbyt mało otwarta na nowe, na szczęście znowu trafiłam na kogoś, kto okazał się siłaczem większym ode mnie.
Takich czy podobnych historii z „końcem i początkiem” każdy z nas ma w życiu wiele. Można je powiązać chociażby z moim tekstem o „bliźniaczych duszach”, jednak ja wierzę w moc sprawczą i to, że każda relacja przytrafiająca się nam w życiu jest magiczna. Lęk przed nieznanym potrafi kierować nasze myśli w złą stronę. Wydaje mi się, że gdy odwrócimy historię – nie będziemy brać pod uwagę tylko końca, który niejednokrotnie jest dla nas bolesny, to wyciągniemy wnioski pełne nadziei. Zrozumiemy, że wszystko jest w życiu po coś, że przytrafiło nam się coś, co w danej chwili możemy odbierać jako mało komfortowe, bolesne, wręcz dramatyczne przeżycie, ale tak naprawdę jest jednak kolejnym krokiem w nasze dalsze życie. Żaden czas, żadne wakacje, żadna relacja nie kończy się „za karę”, ale po to, by zrobić miejsce na nowe. Warto z tego czasu wyciągnąć lekcję. Wcale nie taką, że człowiek uczy się na błędach, ale taką, że przez to, co przeżyliśmy, jesteśmy w stanie inaczej patrzeć na to, co nadchodzi. Mam rację?
Udanej końcówki wakacji, Kochani!
Źródło zdjęć i obrazków:
<a href=”https://pl.freepik.com/darmowe-wektory/para-ogladajaca-ilustracje-koncepcji-zachodu-slonca_34793404.htm#query=hollyday%20love&position=20&from_view=search&track=ais”>Obraz autorstwa storyset</a> na Freepik
<a href=”https://pl.freepik.com/darmowe-wektory/kobieta-spi-w-lozku-w-nocy-i-marzy-o-jezdzie-na-rowerze-ilustracja-kreskowka-mloda-postac-kobieca-spi-w-sypialni-na-poduszce-i-mysli-o-letnim-aktywnym-wypoczynku-i-wakacjach-dla-rowerzystow_58525637.htm#query=think&position=6&from_view=search&track=sph”>Obraz autorstwa upklyak</a> na Freepik
Komentarze