Szukając PRAWDY (gdzieś pomiędzy wiarą a rozumem)
Fundamentalnymi zagadnieniami, które napędzają nas w egzystencjalnych poszukiwaniach są: „życie” oraz „śmierć”. Od początków dziejów ludzkości staramy się zrozumieć, w jaki sposób człowiek pojawił się na Ziemi, jaki jest sens jego istnienia, dokąd uda się po fizycznej śmierci i przez kogo zostanie rozliczony za ziemskie czyny. Niektórzy z nas czytają Koran czy Biblię, inni czekają na odpowiedzi Wyższej Jaźni w medytacjach, jest też ogromne grono osób, które opierają swoje przekonania na danych empirycznych.
Relacja pomiędzy wiarą i rozumem zmieniała swój charakter na przestrzeni epok, chociaż to wiara wiodła prym przez stulecia, ustępując rozumowi dopiero w czasach Oświecenia. Jedno pomaga wartościować ludzkie myśli i czyny oraz określać zasady moralności, natomiast drugie – ustalać fakty. Czy któreś może być uznawane za ważniejsze? Czy zastanawiałaś/eś się w co (i dlaczego) TY tak naprawdę wierzysz? Ja odpowiedzi na niektóre zagadnienia wciąż nie jestem pewna. I chociaż moje codzienne myślenie jest bardzo analityczne i praktyczne, interesuję się historią, lubię liczby i rzeczowe argumenty, to coraz częściej kontaktuję się ze swoim wnętrzem, aby wyłączyć racjonalny umysł. Pozwalam sobie „czuć” i „doświadczać” (a nie tylko myśleć) i najlepiej funkcjonuję, gdy w moim życiu jest pomiędzy nimi BALANS.
Pomimo wiary w cząsteczkę boskości o nieograniczonych możliwościach w każdym człowieku, nie podważam osiągnięć świata nauki i techniki. Bez tych największych w historii nie znalibyśmy składu chemicznego wody czy powietrza, nie rozumielibyśmy, jak działa grawitacja i „umysł kwantowy” oraz w jaki sposób rozmnażają się lub mutują komórki. Nauka kształtowała (i wciąż kształtuje) kierunek rozwoju ludzkości. Wiedza to potężne narzędzie dające człowiekowi podstawową świadomość tego, skąd i kim jest oraz dokąd zmierza. Fizyka, chemia, archeologia, biologia dostarczają ciągle nowych odkryć na temat możliwości ludzkiego umysłu i ciała oraz historii planety Ziemi i jej mieszkańców. Dlatego też odkrycia naukowe oraz postęp technologiczny stały się dla niektórych podstawami, na których budują swoje poglądy dotyczące istoty życia. Teoria Wielkiego Wybuchu, ewolucja według Darwina, kwantowo-mechaniczna budowa atomu, odkrycie „komórki” mogą odpowiadać na te najważniejsze, egzystencjalne pytania.
„Mogą”, ale w moim przekonaniu „NIE muszą”. Najwięksi zwolennicy tego, co jest zmierzone, sprawdzone i policzone często nie dopuszczają do swojej świadomości argumentów opartych na wierze, indywidualnych domysłach i intuicji. Trudno się dziwić – pragmatyzm jest przecież łatwiejszy (i czasem po prostu korzystniejszy) niż wypuszczanie swojego umysłu w nieznane… Opieranie swojej świadomości na naukowych dokonaniach jest racjonalne i bardziej praktyczne niż zawierzenie w to, co trudne do potwierdzenia lub wyjaśnienia. Oddając się rozumowi, nie pozostawiamy za wiele miejsca na samodzielne dociekania i możemy bazować na czymś, co zostało już wcześniej udowodnione przez naukowców i wizjonerów dotychczasowych epok. Coraz częściej się jednak zdarza, że nowe odkrycia naukowe stają się niespodziankami, które podważają dotychczasowe paradygmaty. Stoją w kontrze z wiedzą i systemami wiary, które były nam przekazywane przez pokolenia. Czy to prawda, że historia ludzkości zaczęła się znacznie wcześniej, niż dyktują współczesne podręczniki? Czy to możliwe, że wszystkie religie świata łączy ten sam Bóg? A może to oczywiste, że emocje wpływają na ciało fizyczne, a nasze myśli tworzą rzeczywistość, czyniąc nas Kreatorami? Coraz częściej „największe umysły świata” stawiane są w sytuacji, gdy muszą (zazwyczaj z dużą niechęcią) przyznać, że do tej pory mylili się lub propagowana przez nich wiedza była niekompletna.
Nauka jest odpowiednikiem OBECNEGO poziomu naszej świadomości. Bazuje na tym, co do tej pory odkryte i udowodnione. Pomaga wykorzystywać TERAŹNIEJSZY potencjał. Za kilka lat/dekad obecne teorie mogą zostać zmodyfikowane, a nawet obalone. Geocentryczny model Wszechświata stworzony przez Ptolemeusza funkcjonował od starożytności, aż do epoki renesansu! Ten prosty przykład pokazuje, że współczesna nauka nie może stanowić jedynego i wiarygodnego źródła, z którego czerpiemy wiedzę, bo opiera się danych, które posiadamy w danym momencie. I według mnie nauka opiera się właśnie na… WIERZE. Choć głównie w nieomylność ludzkiego umysłu, którego do tej pory potęgi nie znamy i z którego możliwości w 100-procentach nie korzystamy…
Spór o przewagę jednego nad drugim jest nieustannie rozstrzygany przez filozofów, naukowców i teologów, chociaż można go określić bezprzedmiotowym. Dlaczego? Wiedza oraz wiara uzupełniają się, a czasem nawet dochodzi do ich zupełnej integracji. Nie są tak naprawdę przeciwstawnymi siłami, choć takie przekonanie jest mocno w nas zakorzenione. Nie można także rozstrzygnąć, co jest ważniejsze, ponieważ to, przez jaki pryzmat postrzegamy świat i własną rolę w boskim planie, uzależnione jest w głównej mierze od indywidualnych zasobów. Warto jednak pamiętać, że kierując się w życiu tylko światopoglądem opartym na systemie wiary lub naukowym, ograniczamy swoje możliwości poznawcze do jednego wymiaru. Parafrazując (nieznacznie) Alberta Einsteina: „Nauka bez wiary jest ułomna, wiara bez nauki jest ślepa”.
Co stanowi dla Ciebie główne źródło samopoznania – rozum czy wiara? Na czym opierasz rozwój swojej świadomości (również duchowej)? Zapraszam do dyskusji w komentarzach.
Komentarze