Czy chcesz przeżyć życie w pozornym komforcie?

Rozmowa o budowaniu prawdziwego komfortu w życiu z psycholożką behawioralno poznawczą – Sylwią Łopacką.

Rozmawia Aleksandra Panak

-Są dwie strefy komfortu: pozorna strefa komfortu i strefa prawdziwego komfortu, czy tak?

-Tak, potrzebujemy to rozgraniczyć, żeby dobrze zrozumieć o co chodzi i móc mieć kontrolę.

-Zacznijmy od tego pozornego komfortu? Na czym polega jego „pozorność”?

-Polega na tym, że nieświadomie tkwimy w schemacie, pewnym miejscu, które postrzegamy jako nasze. Często jedyne jakie akceptujemy, a tak naprawdę jedyne jakie znamy. Dlatego nie próbujemy wprowadzić zmian i zostajemy w nim na lata, nie dlatego, że nam służy, a dlatego, że to jedyne co znamy i zwyczajnie przyzwyczailiśmy się. Pozorny komfort to taki, w którym pozostajemy, bo uważamy, że: „tak już jest”, „tak już mam”, „taka/ taki jestem”.

-Czym jest wychodzenie z tej pozornej strefy komfortu?

-Przede wszystkim świadomością, że coś mi nie służy i że mogę to zmienić. Świadomością, że „może być inaczej”. To zmiana tego co boli i czego mamy już dość. W procesie wychodzenia z pozornego komfortu potrzebujemy akceptacji lęku przed zmianą, przed tym co nieznane, bo jest to wyjście ze schematu i wybranie nowej drogi. Żeby móc to zrobić potrzebujemy uświadomić sobie swój schemat, skrypt według, którego działamy. Momentem przełomowym jest to, gdy stajemy przed wyborem czy pójść tak samo zwykle, znajomą drogą, czy odważyć się na pójście innym szlakiem, spróbować nieznanego, po to by nie być uwięzionym w schemacie, po to by nie być przywiązanym, a wolnym. Wychodzenie z pozornej strefy komfortu jest wtedy kiedy chcemy coś zrobić i pojawia się straszny lęk, niepewność, opór, który wynika z tego, że nie wiemy co się tam kryje, jeszcze tam nie byliśmy, więc się tego boimy. Dlatego idziemy znowu do tego samego sklepu, gdzie jest opryskliwy sprzedawca, który rzuci mi coś brudnymi rękami na ladę, ale to znamy. Moglibyśmy pójść w inne miejsce, gdzie sprzedawca jest uśmiechnięty i wesoły, ale nie wiemy jak tam będzie, nie znamy tego. Dlatego zostajemy w pozornym komforcie, w znajomym nam, ale paskudnym sklepie.

-Potrzebujemy wiedzy o swoich schematach, żeby nie skręcać powtórnie w stare zaułki?

-Samoświadomość i zdolność do konfrontacji będą nam tu drogowskazem. Wyjście z labiryntu naszego schematu objawi się uczuciem wolności, poczuciem wpływu, niezależnością. Tkwienie w pozorności, nas uwiera, ogranicza, nie pozwala robić rzeczy, które chcemy zrobić. Wyjście z pozorności jest niewygodne, często trudne, bolesne, ale warte tego, by móc żyć inaczej, prawdziwiej, zdrowiej, zgodnie z nami samymi.

-Co powiedziałabyś osobie, która twierdząc że wychodzi ze strefy komfortu, pędzi z konferencji, na webinar, z jednej pracy do drugiej, z imprezy na festiwal, by potem wystartować w kolejnym konkursie, a na koniec wejść na jeden z ośmiotysięczników, cały czas prowadząc swój biznes online?

-Powiedziałabym, żeby usiadła i wypiła zwyczajną herbatę w kubku, bez telefonu, muzyki, książki. Cisza samemu ze sobą może być dla niej tym czego się boi, stąd musi być hiperaktywna, żeby nie czuć siebie, swojego wnętrza, emocji.

-Wyjście z pozornej strefy komfortu to krok do odnalezienia siebie?

-To jest krok do zrobienia tego, co jest ważne dla ciebie, ale ważne naprawdę. Nie chodzi o dokonywanie rzeczy spektakularnych, zdobywania ciągle czegoś nowego- bo to schemat „pędzenia”, który dotyka obecnie wielu z nas. Czemu pędzimy? Bo boimy się zatrzymać, boimy się być w ciszy ze sobą samym, samą. Wychodzenie z pozorności zaczyna się wtedy, gdy uświadamiamy sobie, że czujemy lęk przed czymś dla nas ważnym, co chcemy zrobić i decydujemy się przejść przez ten lęk. 

-Jak tworzyć swoją indywidualną strefę prawdziwego komfortu?

-Nie utykając na mieliźnie dawania sobie szybkiej przyjemności, a będąc gotowym do konfrontacji z tym co czujemy, jak się mamy, jak żyjemy, co tworzymy, co nas boli. Tworzenie prawdziwej strefy komfortu nie jest instant, wymaga zaangażowania, wysiłku, by wprowadzić zmiany, które będą dla nas dobre, ale na początku nie będą przyjemne. Natychmiastowa przyjemność jest najczęściej ucieczką od dyskomfortu, ale dopiero przejście świadomie przez ten dyskomfort da nam wolność, wpływ, wybór. Tworzenie prawdziwego komfortu w naszym życiu to ciągły proces, nie punkt na osi czasu do osiągnięcia. Prawdziwa strefa komfortu to branie odpowiedzialności, to dbałość o swój dobrostan, zdrowie i jakość życia. To co przyjemnie nie zawsze jest dla nas dobre, a to co dobre nie zawsze jest przyjemne. 

-Jak znaleźć dobrą przyjemność?

-Trzeba się jej nauczyć.

-Jak się jej nauczyć?

-Przechodząc przez nieprzyjemność. Uświadamiając sobie jaką chcemy mieć jakość życia i z tą świadomością wprowadzać nowe nawyki, zostawiać stare, destrukcyjne schematy i otwierać się na nowe, inne służące nam doświadczenia, wybory, zachowania, przekonania. Biorąc odpowiedzialność za swoje życie i jego jakość możemy budować dalszą część naszej drogi w oparciu o to co jest dla nas osobiście wartościowe, co jest dla nas dobre, a nie tylko przyjemne przez kilka minut.

-Wydaje się, że z każdej strony jesteśmy nawoływani do szybkiej przyjemności i rozrywki.

-Tak i dlatego tym bardziej musimy sobie zadać pytanie, czy to jest dla nas dobre, czy jest „dobre” dla producentów proponowanych nam produktów i usług? Jesteśmy w momencie, w którym bardzo potrzebujemy umieć rozróżniać co jest dla nas wartościowe i prowadzi do zdrowia, satysfakcji, spełnienie- czyli przyjemności w dłuższej perspektywie, a co jest tylko chwilowo przyjemne, ale w efekcie nas osłabia. Ćwicząc uważność, będąc w kontakcie ze sobą, czując swoje ciało, uświadamiając sobie swoje schematy i „zniewolenia” w nawykach oraz lękach…krok po kroku będziemy doświadczać coraz mniej pozorności, a coraz pełniej będziemy budować prawdziwy komfort naszego życia.

Powiązane wpisy

Natalia de Barbaro:  Nie trzeba żyć bitewnie. Zabawa też może okazać się drogą do wewnętrznej wolności

Ile razy trzymałyśmy łuk, napinałyśmy i strzelałyśmy do celu, czując gdzieś w trzewiach, że to nie nasza dyscyplina. A może było całkiem nieźle, przywykłyśmy, a nawet nam się podobało, choć przecież nigdy nie pytano, jaką tarczę chcemy przed sobą postawić. A Ty jaki miałaś wybór? Czy zamiast łuku brałaś czasami do ręki krosna, kolorowe nitki i zaczynałaś tkać. Kim jesteśmy, jakie mamy potrzeby, jaka energia nami kieruje. Czy czujemy wewnętrzną wolność, a może jesteśmy znieruchomiałe, choć w ciągłym ruchu. – Jak się ma twoja wewnętrzna Dziewczynka? A może dawno jej nie słuchałaś, nie pytałaś o nic – mówi Natalia de Barbaro, psycholożka, felietonistka, autorka między innymi „Czułej przewodniczki” i „Przędzy”

Komentarze