Ludzie to kwiaty, które rozkwitają swoim  niepowtarzalnym pięknem


Terapia to proces, którego owocem są spokój, dobrostan, samoświadomość, akceptacja. Ale żeby były owoce, potrzeba sadzić nasiona, podlewać je, troszczyć się o nie, nawozić glebę. Można iść po jabłko do sklepu, a można swoją pracą stworzyć sad różnych drzew owocowych. Terapia to praca, która daje owoce, ale nie jest to szybkie, pozorne rozwiązanie, które natychmiast usunie ból – mówi Sylwia Łopacka, psycholożka behawioralno poznawcza.

Rozmawia Aleksandra Panak

– Kiedy ludzie decydują się na terapię?

– Ludzie decydują się na pójście do psychologa, bo czują BRAK. Przychodzą na terapię najczęściej, gdy czują się bezsilni, zmęczeni tym, że jest im źle, albo kiedy są już zmęczeni szukaniem, słuchaniem, doświadczaniem czegoś w sposób pobieżny, i nieindywidualny.

– I niedający efektów?

– Nie dający wymiernego efektu, bo wszystko daje jakiś efekt i wszystko ma jakiś cel. Wszystko czego doświadczamy pokazuje nam coś, np.: zrobiłam to i to nie zadziałało albo zadziałało na chwilę i to doświadczenie doprowadziło mnie do miejsca, w którym przyznaję,  że nie wiem. Bycie w „nie wiem’ już jest wartościowe. Samo przyjście na terapię jest pierwszym z sukcesów na tej drodze, bo samo przyznanie się, że nie wiem, że sobie nie poradzę sam/sama, jest odważne i od tego miejsca zaczyna się droga. 

– Czyli przychodzimy do psychologa, gdy ani sami, ani przy pomocy „poradników” nie możemy sobie poradzić z jakimś wewnętrznym problemem? W odwadze przyznajemy się sami przed sobą, że „nie wiemy”, więc idziemy po pomoc do specjalisty.

– Tak, ale ważne ,by zaznaczyć, że w terapii nie chodzi o słuchanie kogoś. Jesteśmy często nauczeni „podążania za”, a psycholog nie jest od tego, by powiedzieć Ci jak masz żyć, bo on nie ma o tym pojęcia. Klient nie ma mnie słuchać, w takim wymiarze, że jak ja coś powiem to jest święte. Terapia polega na tym, że klient zaczyna uczyć się tego, że to on jest ekspertem, to on wie i to on ma odpowiedzi. Psycholog nie ma odpowiedzi. Psycholog tylko zadaje dobre pytania i potrafi je dobrze opowiedzieć z klientem. My nie mamy nikogo słuchać, bo skoro to ja jestem ekspertem od siebie i poznam tego eksperta w sobie, to wreszcie jestem niezależna, niezależny. Wreszcie mogę podążać za sobą.

– Jak w uproszczony sposób możesz opisać tę drogę od chwili, gdy ktoś przyznaje, że sobie sam nie poradzi do momentu, w którym wie, że jest ekspertem i może sobie zaufać?

– Można to najprościej opisać w czterech krokach. Oczywiście to tylko synteza, a każdy klient ma swoją unikalną drogę w tym procesie. Pierwszy etap to nieuświadomiona niekompetencja– klient nie rozumie jakie mechanizmy i schematy powodują u niego określone samopoczucie, problemy czy napięcie. Klient na tym etapie nie wie, że dlaczego czuje się źle i w związku z tym nie zna sposobów by to zmienić. Kolejnym krokiem jest uświadomiona niekompetencja– tu rodzi się początek poczucia wpływu, bo klient zaczyna rozumieć dlaczego coś wywołuje w nim jakąś reakcję oraz to, że może ją rozwiązać. Wie czego nie umie, zaczyna zauważać swoje stare schematy, które powodują w nim wewnętrzne napięcia, konflikty, ból, dyskomfort. Na tym etapie dostaje narzędzia, za pomocą których może wprowadzać zmiany. Następnie pojawia się nieświadoma kompetencja klient czuje się lepiej, czuję że coś zmienił, ale nie uświadamia sobie swojego wpływu, co zmienił, co zadziałało. Nie kontroluje jeszcze starych i nowych schematów, czasem COŚ się uda… uczy się zatem korzystania z narzędzi w codzienności, odczuwa ulgę i widzi zmiany. Zauważanie zmiany motywuje i daje poczucie sensu kontynuowania pracy nad sobą, ale nie jest to jeszcze – świadoma kompetencja czyli finalny krok. Świadoma kompetencja to stan, w którym klient kontroluje schematy, widzi je, potrafi nazwać i może je dowolnie zmieniać w zależności od potrzeby. Czyli zna instrukcję obsługi siebie. To, że będziemy łapać „doły”, to, że będziemy czasem płakać, to, że czasem się ocenimy, zawsze się będzie działo, ale zaraz za tym pojawi się świadomość – „a to to!”. Gdzie „to” oznacza podobną sytuację jak ta, gdy chcesz wkręcić śrubkę. Nie siadasz załamany z myślą, że wie wiesz jak do tego w ogóle tego podejść. Tylko bierzesz odpowiedni śrubokręt. Nie wpadasz w panikę, bo czujesz wpływ i swoją kompetencję, by sobie poradzić. To jest końcowy etap – świadoma kompetencja, czyli świadome używanie narzędzi, które w czasie terapii są wypracowane i wyuczone w trakcie pracy z psychologiem tak, by móc ich używać w codziennym życiu już zawsze i samodzielnie.

– Zatem samo odhaczenie w kalendarzu wizyty to nie terapia? Nie idziemy się tylko wygadać?

– Terapia właściwie zaczyna się, gdy klient wychodzi z gabinetu i wchodzi w swój świat. Może wtedy doświadczać i wprowadzać zmiany, po które przyszedł. Może odkrywać swój wpływ. Może poszerzać swoją niezależność, bo to co tworzymy na spotkaniu, wiedzę, narzędzia, sposoby jak może sobie radzić, są właśnie po to, by był niezależny i by słyszał siebie coraz wyraźniej. Nie tylko jak siedzi na fotelu u psychologa, ale w swoim życiu.

– Przychodzimy po niezależność, wpływ, kompetencje, samoświadomość. Nie po szybkie rozwiązanie typu „tabletka”, ani po chwilową ulgę czy motywację z zewnątrz.

– Tak, celem jest większa wolność klienta, wolność do siebie samego. Narzędzia, które wypracowuję z klientem służą właśnie tej wolności. Służą budowaniu głębszego kontaktu ze swoim czuciem. Jeśli ktoś uważa, że jest beznadziejny i codziennie rano, żeby sobie z tym bolesnym przekonaniem poradzić, będzie afirmować sobie wielokrotnie, że jest wspaniały, to raczej nie daje mu większej wolności ani kontaktu z tym co czuje. To pozwala na chwilę ulgi, ale nie rozwiązuje problemu. Jest to wręcz podobne do tego co rodzicie robili, gdy byliśmy dziećmi. Jest wmawianiem i zaprzeczaniem tego co czujemy. Chce nam się płakać, a tu słyszymy, że „to nie powód do płaczu”. Kiedy pytam osobę, która używa afirmacji czy czuła to co afirmuje, czy czuła, że jest „wspaniała”, odpowiedź najczęściej jest przecząca. U psychologa, terapeuty, psychoterapeuty, coacha, który ma wiedzę w danym obszarze mamy szanse, by w dostosowany dokładnie do naszych potrzeb sposób uczyć się rozwiązywać wewnętrzne problemy. By zaopiekować się źródłem tych emocji. Taki specjalista jest obiektywny, ma wiedze i doświadczenie może pomóc nam zobaczyć to czego sami nie widzimy oraz zrozumieć i dowiedzieć się co możemy z tym zrobi, by czuć wewnętrzny spokój, dobrostan, zadowolenie.

– Ważne wydaje mi się to spersonalizowane, dopasowane do potrzeb klienta podejście, bo na takim spotkaniu 1:1 możemy faktycznie dotrzeć do tych bardzo osobistych powodów, schematów, mechanizmów. Dzielimy się z psychologiem w końcu swoim życiem, od swoich najmłodszych lat a nie jedynie biernie słuchamy wykładu, którego nie umiemy przełożyć na własną praktykę.

– Sednem jest tu zindywidualizowana praca, bo każdy jest inny, ma inną historię i inne przekonania i schematy wynikające z tej historii. Na terapii bazujemy na historii danej osoby, bardzo często docieramy do okresu dzieciństwa, dlatego, że to w dzieciństwie jesteśmy kształtowani, wtedy powstają nasze przekonania, nasze schematy, nasze lęki. Psycholog pomaga zrozumieć dlaczego teraz w naszym życiu coś się dzieje, pomaga zrozumieć jakieś uczucie lub przekonanie rządzi nami. Samo zrozumienie nie wystarczy, bo co klient ma zrobić z wiedzą, że to jak się teraz czuje łączy się z tym, że jak był mały to poczuł się opuszczony przez rodziców. Zrozumienie to początek, który nas uspokaja i daje poczucie wpływu, dzięki niemu ustępuje przerażenie. Bo klient rozumie, że to co czuje wynika z tego, że w dzieciństwie został skrzywdzony. W dalszym etapie uczymy się jak można to zmienić, jak można wyjść z tych schematów, jak można się zaopiekować tym co kiedyś było niezaopiekowane.

– W gabinecie dostajemy wsparcie, akceptację i opakowanie chusteczek.

– Czasami nawet sporo chusteczek. Terapia to proces, którego owoce spokój, dobrostan, samoświadomość, akceptacja, ale żeby były owoce, potrzeba sadzić nasiona, podlewać je, troszczyć się o nie, nawozić glebę. Można iść po jabłko do sklepu, a można swoją pracą stworzyć sad różnych drzew owocowych. Terapia to praca, która daje owoce, ale nie jest to szybkie, pozorne rozwiązanie, które natychmiast usunie ból. To jest wysiłek i każdy kto przychodzi na terapię musi się z tym liczyć. Tak samo jak, gdy zapisujemy się na siłownię. Jeśli chcemy wzmocnić mięśnie, zbudować kondycję mieć dobrą wydolność organizmu to nie wystarczy, że kupimy karnet, musimy umiejętnie ćwiczyć, przez dłuższy czas, dobrze się odżywiać, wysypiać się. U psychologa dostajemy wsparcie w tej pracy, ale psycholog nie jest wróżką, nie może zrobić niczego za klienta. To nie psycholog zmienia życie klienta, to klient zmienia swoje życie, w odpowiednim tempie, własną pracą, nauką i zaangażowaniem.

– Czuję, że warto to podkreślić, zwłaszcza w obecnych czasach, obfitujących w szkolenia, warsztaty, festiwale, podcasty, poradniki, kursy, blogi, książki o samorozwoju, że rzeczywista zmiana dzieje się nie poprzez samą obecność na warsztacie czy poprzez odsłuchanie podcastu, czy od przeczytania naszego wywiadu. 

– Chodzi o obecność, o zaangażowanie, o doświadczenie, a nie przebiegnięcie przez kurs czy odhaczenie stu książek. Z jednej strony to wspaniałe, że mamy takie możliwości i dostęp do warsztatów, książek, podcastów i tak dalej. Z drugiej strony, żeby móc z tego korzystać, potrzebujemy kontaktu ze sobą. Żeby wybierać to co nam służy, a nie pędzić za nowinkami, wydarzeniami, informacjami. Bez samoświadomości gubimy siebie, a sednem naszego dobrostanu jest słuchanie siebie. Jest też niebezpieczeństwo, że ktoś może zażywać np.: podcasty jak tabletki przeciwbólowe, ale brakuje tam tej spersonalizowanej pracy we wsparciu specjalisty. Osoba, która ma świadomość swojej kompetencji, słucha siebie, ma kontakt z tym co czuje, będzie umiała wybrać z całej tej palety to co jej posłuży i co da jej doświadczenie, które chce przeżyć.

– Najważniejsze w pracy jest więc świadome słuchanie siebie?

– Tak, chodzi o słuchanie siebie najpierw, a nie szukanie na zewnątrz. Chodzi o odkrywanie siebie. O zanurzenie się w sobie. O podążanie za sobą, niezależnie od zewnętrznych trendów, stereotypów i opinii. Jako psycholog pomagam w stawaniu się sobą. Klienci to kwiaty, które rozkwitają swoim, niepowtarzalnym pięknem. Gdy dostajemy odpowiednią przestrzeń do rozwoju to po prostu SIĘ rozwijamy. To jest koniec mojej roboty, gdy klient wie, że jest ekspertem od swojego życia i idzie zgodnie ze sobą drogą. Wolny do bycia sobą. 

– To piękne podsumowanie naszej rozmowy. Dziękuję Ci za rozpoczęcie tej serii rozmów, za to, że dzielisz się swoją wiedzą i za to, że pomagasz rozkwitać ludziom.

Powiązane wpisy

Natalia de Barbaro:  Nie trzeba żyć bitewnie. Zabawa też może okazać się drogą do wewnętrznej wolności

Ile razy trzymałyśmy łuk, napinałyśmy i strzelałyśmy do celu, czując gdzieś w trzewiach, że to nie nasza dyscyplina. A może było całkiem nieźle, przywykłyśmy, a nawet nam się podobało, choć przecież nigdy nie pytano, jaką tarczę chcemy przed sobą postawić. A Ty jaki miałaś wybór? Czy zamiast łuku brałaś czasami do ręki krosna, kolorowe nitki i zaczynałaś tkać. Kim jesteśmy, jakie mamy potrzeby, jaka energia nami kieruje. Czy czujemy wewnętrzną wolność, a może jesteśmy znieruchomiałe, choć w ciągłym ruchu. – Jak się ma twoja wewnętrzna Dziewczynka? A może dawno jej nie słuchałaś, nie pytałaś o nic – mówi Natalia de Barbaro, psycholożka, felietonistka, autorka między innymi „Czułej przewodniczki” i „Przędzy”

Komentarze